Tranzyt i kupno nowego telefonu
4 stycznia
Dzisiaj czas na zakupy. Ruszam na poszukiwania mojego nowego wymarzonego telefonu (Samsung S24, 256 GB), który teraz trzeba tylko znaleźć 😅
Już nie pamiętam kiedy ostatni raz byłem w galerii handlowej. Plątanina schodów, małych sklepów i weź tu znajdź sklep Samsunga. W galerii pełno uzbrojonej ochrony, trochę kojarzy mi się z Indonezją, a poza tym wszystko takie samo. Gdzieś jest spożywka, gdzieś Decathlon, piętro z jedzeniem, jest wszystko co powinno się tutaj znaleźć :D Nie wiem jak, ale dosyć szybko znalazłem sklep Samsunga, jakoś tak podświadomie chyba. Ceny w sklepie takie jak w internecie, więc zapowiada się dobrze 😊
Niestety, okazuje się że modelu z 256 GB nie ma na stanie, więc poszedłem zobaczyć w innych sklepach w galerii (namiary dostałem w Samsungowym). Poszło sprawnie, ale 256 nie ma nigdzie. Zacząłem kminić czy nie zamówić przez internet, ale potrzebuje numeru RUT (coś jak NIP) i nie wiem jakie konsekwencje może mieć użycie fejkowego. Poszukałem też po innych sklepach internetowych i na Mercado Libre (taki olx), ale nic sensownego nie znalazłem. Napisałem do sklepu internetowego i spoko, nie potrzebuję RUT ale musiałbym czekać na telefon jakieś 7-21 dni, więc odpada.
Zacząłem rozważać kupno 128GB i po rozważeniu wszystkich za i przeciw doszedłem do wniosku, że to będzie najlepsza opcja w obecnej sytuacji: na razie 128 mi styknie, zdjęcia i nagrania i tak zrzucam na komputer (i google photos ostatnio), a jest tańszy. Dodatkowo jak ktoś mi go ukradnie to będę parę stówek do przodu.
Wróciłem do sklepu, kupiłem (wyszło taniej niż na polskiej stronie), dokupiłem od razu szybkę i case na stoisku. Chciałbym inny case, ale cieszę się że mam jakikolwiek 😅
Wróciłem do hostelu i zacząłem wszystko przenosić i instalować i w sumie tak mi upłynęła reszta dnia.
Wieczorem jeszcze skoczyłem na spacer po molo i trochę odczuwam samotność i brak planu na kolejne dni, dlatego kupiłem sobie trochę owocków i wrzuciłem zdjęcie na instagrama xD
Przed spaniem napisałem do paru osób próbując sobie zorganizować wspinanie w Cochamó, obejrzałem do końca Matyldę, zacząłem oglądać jakiś hiszpański serial i poszedłem spać.
5 stycznia
Dostałem odpowiedź od znajomego, że przyjechali do Puerto Varas i że mogę do nich dołączyć na wspinanie i z grubsza dograliśmy się, że to będzie 7 stycznia. Zająłem się więc dzisiaj zakupami. Z ciekawszych rzeczy to kupiłem puré ziemniaczane w proszku i mięso sojowe w formie suchej karmy dla człowieka. Zobaczymy jak to połączenie się sprawdzi. Reszta dnia to wstępne pakowanie i przygotowywanie się do wyjazdu.
6 stycznia
Spakowałem się i pojechałem do Puerto Varas. Poszło super sprawnie, bo na styk złapałem busa na dworzec a później do Puerto Varas. Wypłaciłem hajsy z bankomatu i wziąłem ubera do hostelu. Mega fajny się trafił, bo jest przestronny i ma ogród z malinami 😍
Dokupiłem brakujące rzeczy na kemping i poszedłem na plażę. Trochę lampa, ale woda zimna i po wyjściu z niej trochę mną telepało 😅 Sama plaża była drobnymi kamyczkami, po których bardzo przyjemnie się chodziło i nie zostawały na mokrych stópkach. Najlepiej 🥰
Na kolację skoczyłem do knajpy, która była droga i fancy, ale w sumie mieli dobry stek z tuńczyka więc nie jest aż tak źle. Wracając kupiłem jeszcze rzeczy na śniadanie bo w szale zakupowym ciałkiem o tym zapomniałem 🙈 Po powrocie do hostelu, dopakowałem się do końca i poszedłem od razu spać.