Szkoła językowa w Medellin
24 marca
Wstałem rano na tour zapoznawczy po szkole językowej. Zaraz po nim zjadłem śniadanie i poszedłem spać. Nie mam dzisiaj zajęć, a po wczorajszym maratonie jestem wykończony. Mam w sumie 8 lekcji prywatnych, po dwie godziny od wtorku i pięć master klas do wyboru, ale z ich planowaniem wstrzymuję się do pierwszych lekcji, żeby pogadać o tym z moją nauczycielką. Poszedłem na obiad, później znowu do spania i wieczorem na piwo integracyjne. Nie mogę się jakoś odnaleźć w tak dużej grupie ludzie i potrzebuję trochę czasu na nawiązanie znajomości, ale udało się zamienić parę zdań, wypić darmowe piwo i zjeść kolację nieopodal.
25 marca
Dzisiaj pierwsze zajęcia, tylko dwie godziny, ale było dosyć intensywnie dla mojej głowy. Powtórka z wszystkich czasów przeszłych i sposoby ich użycia. Owocnie, bo w końcu zaczynam czaić jak z nich korzystać. Później obiad i krótka drzemka, a później dwie godziny master klas. Wziąłem sobie użycia haber i subjuntivo. Po zajęciach stwierdzam, że wolę się przyłożyć do czasów, żeby swobodniej i bardziej intuicyjnie ich używać, a dopiero wtedy za subjuntivo.
Wieczorem poszliśmy na zajęcia z salsy i bachaty i o ile nasza nauczycielka mega ogarnia taniec, to nauczanie dużej grupy nie wyszło w mojej ocenie najlepiej. Bardziej to odczułem jako pokaz własnych umiejętności, ale nie wiem na jakich zasadach współpracuje ze szkołą językową 🤷♂️ Jeżeli chodzi o mój taniec, to trochę wychodziło, bardziej nie, ale ogólnie jestem zniechęcony do lekcji tańca w tym momencie. Fajnie, że udało się zatańczyć z nauczycielką na koniec, bo przynajmniej coś miałem z tych zajęć.
26 marca
Moje lekcje zaczynają się codziennie o 10.30, ale budzę się w okolicach 7 i idę na śniadanie. Wczoraj był długi dzień, więc zadanie domowe robię w większości dopiero dzisiaj - zaczyna mi się układać wszystko w głowie 😊 Wcześniej sygnalizowałem, że chciałbym zrobić subjuntivo, ale że zmieniłem zdanie, to skupiliśmy się na zadaniu domowym i czasach przeszłych. Po obiedzie drzemka i master klasa z przemocy w kolumbii od roku 1940. Ogólne przesłanie zajęć było takie, że kolumbijczycy to w dużej mierze rasiści i nie jest to cudowny kraj mlekiem i miodem płynący. Zarówno społecznie, jak i geograficznie. W okolicach drugiej wojny światowej szerzył się tu nacjonalizm i ich głównym symbolem zamiast był krzyż, w odmianie do swastyki. Wspaniały sposób na wykorzystanie religii w polityce i zabijanie w imię Boga.
Poszedłem na kolację ze znajomą poznaną w Pucón w Chile dwa miesiące wcześniej. Fajnie tak w końcu zobaczyć się z kimś poznanym na innym końcu kontynentu.
27 marca
Dzisiaj na zajęciach porzuciliśmy czasy przeszłe i zajęliśmy się czasami przyszłymi. Z tym trochę gorzej niż z przeszłymi, czuję się zmęczony i już mi się tak wszystko nie klei w głowie. Po obiedzie drzemka i zaspałem na master klasę. Spóźniłem się 20 minut. Trochę szkoda, bo ogólnie te zajęcia dodatkowo są mega spoko i pozwalają mi poukładać sobie koncepty gramatyczne. Po lekcji poszedłem ze znajomą ze szkoły językowej na ramen. Jakby to powiedzieć, było drogo i mocno średnio. W smaku bardzo intensywny, a makaron był nieramenowy. Za to menu mieli sztos, bardzo ładne grafiki i dobrze się zapowiadało. Tak samo wystrój wnętrza bardzo tematyczny 🤗
Wieczorem pojechaliśmy ze szkoły na punkt widokowy, gdzie wziąłem sobie dwa soczki - mandarynka, a później marakuja - a na koniec zjadłem arekipę de queso z lecheritą, czyli na polskie podpiekany ser polany sosem karmelowym 😋
28 marca
Po śniadaniu zrobiłem zadanie domowe, później zajęcia, obiad i drzemka. Następnie master klasa, tym razem się nie spóźniłem, i powrót na drzemkę. Można się wymeldować o 17, ale i tak zrobiłem główne pakowanie zaraz po śniadaniu. Przed wyjazdem poszedłem z ziomkami, ja na ramen (podobno najlepsza knajpa w mieście), a oni do kawiarni przecznicę wcześniej. Tym razem ramen był bardziej ramenowy, ale w wersji na słodko. Ja to chyba jednak preferuję ramen w klasycznym wykonaniu 😅 Po ramenie przyszedłem do ziomków i później wróciliśmy razem do szkoły językowej. Zamówiłem transport na dworzec, pożegnałem się z ziomkami i najbliższa noc upłynie mi w autobusie. Swoją drogą najbardziej vipowskim jakim dotąd jechałem w życiu, więc może nie będzie tak źle 🫣