Sucre - Wspinanie, hiszpański, gotowanie
9 października
Dzisiaj chillowy dzień. Wstałem rano, poprawiłem i wrzuciłem zaległe wpisy na bloga, i zgadałem się z dziewczynami. Zjadłem śniadanie, które składało się z chleba, margaryny, marmolady i owoców (banana i papai). Po jedzonku spakowałem się i przebyłem zawrotną odległość 7 minut na nogach do nowej kwatery. Mega się ucieszyłem z zobaczenia Karoliny i Ewy po prawie półrocznej przerwie 🥹
Wymieniliśmy się doświadczeniami ostatnich dni i naszymi planami na najbliższe miesiące. Plan jest taki, że wspinamy się trochę w Boliwii, a później chyba pojadę z Ewą w stronę Patagonii, a tutaj wrócę za kilka miesięcy.
Dziewczyny poszły się zdrzemnąć i ja w sumie też próbowałem, ale jestem jeszcze trochę rozregulowany 😅 więc zainstalowałem sobie jakąś grę z kotkami na telefonie 🙈
Wczesnym popołudniem poszliśmy na jedzonko i zakupy do marketu, a później do kawiarni. Ustaliliśmy plan wspinaczkowy na następny dzień i zapisaliśmy się w szkole językowej na zajęcia z hiszpańskiego 🤗
Trzeba było zrobić test klasyfikujący, co niezbyt mnie ucieszyło, bo mam parę rzeczy w głowie do przypomnienia i poukładania, jeżeli chodzi o gramatykę. W tej samej szkole językowej mają też eventy i jutro akurat jest cooking class 😍
Wieczorem ugotowaliśmy sobie kolację i usiedliśmy przy powtórce z języka i winku 😄
10 października
Następnego dnia po śniadaniu pojechaliśmy na wspinanie. Dziewczyny używają jakiejś apki, której jeszcze nie znam, coś jak Uber, ale to klient proponuje cenę, i tak za 8 BOB zostaliśmy przetransportowani za miasto (2 km od naszego mieszkania).
Wysiedliśmy w środku czegoś, co w Polsce byłoby wysypiskiem śmieci, przez które przepływał strumyczek, a raczej ścieki. Udało się szybko znaleźć podejście pod skałkę (z przekraczaniem ścieku, niestety 🤢).
Na pierwszy rzut oka skałka wyglądała niezbyt obiecująco, wydawała się brudna, trochę zarośnięta i zapiaszczona. Pierwsze wrażenie było mylące. Wszystkie 4 drogi, które zrobiłem, mi się podobały. Nie były wybitnie trudne (okolice 6b), ale całkiem przyjemne na rozpoczęcie sezonu. Była nawet rysa, ale łatwiej było ją przejść nierysowo, chociaż parę klinów siadło 🙈
Do 12 warunki były genialne, czyli dopóki słońce było schowane za skałą. Temperatura była idealna, ale jak tylko słońce się pokazało, zaczęło być nie do wytrzymania i szybko się zebraliśmy. Spróbowaliśmy wracać inną drogą niż przyszliśmy i trochę źle wybraliśmy ścieżkę, kończąc stromym podejściem przez morze śmieci.
Po obiedzie (kontynuacja wczorajszej kolacji), prysznicu i chwili dla siebie (w moim przypadku też dla bloga 😛), poszliśmy oddać pranie, następnie na obowiązkowy soczek na mercado i na hiszpański.
Lekcja hiszpańskiego była super. Przez całe 2 godziny lekcji głównie rozmawialiśmy. Koncepcja była taka, że brałem karteczkę z pytaniem i na nie odpowiadałem. Pytania były z czasu teraźniejszego, więc raczej prosta sprawa, ale po pewnym czasie zaczynały wchodzić offtopy i zaczynałem się dopytywać o Boliwię albo opowiadać o Polsce. Mega fajnie, bo to nie były takie sztuczne tematy, więc wiedziałem, co chcę powiedzieć. Miałem problem przy polskiej kuchni, bo nawet po angielsku było mi ciężko opisać to, co chciałem przekazać i musiałem się posłużyć translatorem, ale ogólnie to większość czasu mówiłem po hiszpańsku i wszystko rozumiałem. Jutro bęzdziemy kontynuować. Tym razem czas przeszły. Dostałem zadanie domowe i planuję się przygotować. Traktuję te zajęcia jako przypomnienie i uporządkowanie mojej dotychczasowej wiedzy, ale także jako okazję do rozgadania się w języku.
Po zajęciach poszliśmy na lekcję gotowania Patatas Rellenas. W skrócie jest to gotowane jajko albo ser otoczone puree ziemniaczanym, które jest następnie smażone na głębokim tłuszczu w panierce z mąki, jajka i przypraw. Do tego sos składający się głównie z pomidora, papryki, czosnku, cebuli, pietruszki i przypraw. To co jest dla mnie ciekawe, to to że czosnek był smażony jako pierwszy, a dopiero później dodawana była cebula i pomidory. Zawsze wrzucam czosnek po cebuli 😅
Strasznie lubię gotować i poznawać nową kuchnię, i traktuję ten trip jako świetną okazją, żeby rozwijać się kulinarnie 😍
Po powrocie do mieszkania odpaliliśmy sobie jeszcze Asterix i Obelix - Misja Kleopatra 😁