Sucre - stolica Boliwii
8 października
Dojechaliśmy do Sucre o 5 rano. Moja torba była przy silniku i mega mocno się nagrzała. Postanowiłem poczekać aż hostel będzie gotowy na moje przyjęcie, a przy okazji jakoś zagospodarować ten czas, więc poszedłem do hali dworcowej, trochę pisałem bloga i coś zjadłem.
Przed 7 dostałem wiadomość z pytaniem o której będę i odpisałem, że w sumie to już jestem i czy mogę podejść zostawić rzeczy. Odpowiedź była twierdząca, więc wyszedłem z hali dworcowej w kierunku hostelu.
Sucre sprawia zdecydowanie lepsze wrażenie niż Santa Cruz, które poznałem. Czułem się jak w cywilizacji 🙈 Miasto wygląda na lepiej zorganizowane, bezpieczniejsze i bogatsze. I jest przede wszystkim mniej smogu (w rozmowie z dziewczynami kolejnego dnia okazało się, że to nie jest smog, tylko dym z pożarów lasów).
Hostel udało się znaleźć bez problemu. Otworzyła mi bardzo miła Pani, z którą porozmawialiśmy trochę po hiszpańsku. Powiedziała mi, kiedy będę mógł się zameldować, gdzie mogę zostawić torbę, ale przede wszystkim gdzie mogę wziąć prysznic 😍 Kombinacja temperatury od silnika i zmiany wysokości spowodowała, że żel pod prysznic zmienił trochę konsystencję (na bardziej wodnistą), a dezodorant po otworzeniu wsytrzelił we mnie kulką 😮 Na zdjęciu ja po prysznicu 😉
Po umyciu się usiadłem w kuchni żeby nadrobić trochę bloga. Uzupełniłem opisy, dodałem zdjęcia i wysłałem Justynie do sprawdzenia 🤭 Chyba jej muszę kupić dużo dobrych rzeczy za korektę 😅
Kiedy mój pokój już był gotowy, zaniosłem do niego torbę i plecak. Miałem od razu wyjść na miasto, ale położyłem się na łóżku, zacząłem oglądać serial, później się zdrzemnąłem i dopiero ok. 12 byłem gotowy do wyjścia.
Nie miałem żadnych konkretnych planów na dzisiaj. Chciałem się przejść, zjeść coś, ogólnie poczuć klimat miasta. Najpierw poszedłem na targ, w którym zacząłem od czekolady z budyniem waniliowym w kubeczku. Sprzedawała je miła dziewczyna, która okazała się być przewodnikiem. Porozmawialiśmy chwilę o mieście, popytałem trochę o wspinanie i slackline, ale nie wiedziała zbyt wiele i poleciła mi kontakt do agencji. Dostałem rekomendację na sok i wziąłem też od niej numer. Nigdy nie wiadomo, kiedy się może przydać 😊
Market jest duży, ale zorganizowany i podzielony tematycznie. Jest sekcja mięsna, sekcja soków, obiadowa, owocowo-warzywna itd. Sekcja soków i obiadowa są razem i tam wziąłem sobie sok z Cherimoya i wodnistą zupę z ryżem i kawałkiem mięsa.
Później poszedłem zwiedzać miasto. Byłem na Plaza de Armas 25 de Mayo, następnie skierowałem się w stronę cmentarza. Cmentarz wygląda bardzo podobnie jak ten w Barcelonie, to znaczy jest mur z prochami, albo ciałami (w sumie nie wiem), i zdarzają się też rodzinne grobowce. Zajmuje bardzo dużą powierzchnię i jest takim trochę mini miastem.
Wracałem się mniej więcej w tym samym kierunku z którego przyszedłem. Nie wiem czy jest co opisywać, więc wstawię dużo zdjęć 😁
W mercado wziąłem sobie pieczone udko kurczaka i sok z marakui i pomarańczy. Marakuja jest moim ulubionym owocem odkąd tylko ją spróbowałem ponad 5 lat temu w Azji 🙈
I to wszystko, cały spacer trwał 4h. Wróciłem się do hostelu, opisałem dzień i mam zamiar w miarę wcześnie pójść spać, tak żeby jutro rano już spotkać się z dziewczynami i mieć siłę na bardziej intensywny dzień 🤗