Sucre - Casa de la Libertad
14 października
Dzień zacząłem od przeglądu telefonu, a następnie zrobiłem sobie trochę ćwiczeń. To już w sumie trzeci dzień takiej rutyny i wszystko fajnie, ale chciałbym zmienić kolejność 🤭 Mam wrażenie, że zaczynanie od telefonu nie wpływa na mnie dobrze.
W każdym razie dzisiaj rano zaplanowaliśmy sobie zwiedzanie muzeum Casa de la Libertad. Przyszliśmy na miejsce około 9 i okazało się, że od 9:30 będzie dostępny przewodnik. Niestety miał być tylko hiszpański, ale później Pani powiedziała nam, że za kolejne 10 minut będzie też przewodnik anglojęzyczny.
Całe zwiedzanie trwało półtora godziny, gdzie w zasadzie non-stop Pani przewodnik coś mówiła. Tematy były całkowicie nowe dla mnie i ciężko było sobie to wszystko przyswoić. W skrócie, to w historii Boliwii było dużo momentów przełomowych i dużo walki o niepodległość.
Jest sala poświęcona Juana Azurduy, która była znaczącą postacią w walce o niepodległość Boliwii i Argentyny, i której życie było w skrócie mówiąc przejebane. Straciła męża, urodziła podczas bitwy, ale mimo to walczyła o swój kraj i o ile bardzo hejtuje wszelkie gloryfikacje śmierci (polski romantyzm), to szanuje ludzi którzy walczyli i byli w stanie poświęcić swoje życie (to nie zawsze znaczy umierając) za swoje ideały.
W Boliwii swego czasu istniało drugie co do wielkości miasto na świecie (po Londynie). Było to po odkryciu rud srebra w niedalekim Potosi, gdzie do dzisiaj wydobywa się ten kruszec. To świadczy o tym, jaki potencjał na rozwój miała Ameryka Południowa i jak ważna była ekonomicznie dla Europy.
Dużo rzeczy, które działy się w kolonialnej Ameryce, były niesprawiedliwe, lub po prostu okrutne. W dużej mierze były odbiciem Europejskiej polityki, lub traktowaniem ludzi urodzonych tutaj jako gorszych, co w pewnym momencie dotyczyło już nie tylko rdzennych mieszkańców, ale również ludzi pochodzenia hiszpańskiego, którzy urodzili się na tych ziemiach.
Po wyjściu z muzeum wydaje mi się, że Boliwia (a także ludność rdzenna) została w dużej mierze skrzywdzona w swojej historii i to nie tylko przez Europejczyków, ale także przez Brazylię czy Chile, które odebrało Boliwii dostęp do oceanu, co ma bardzo duży wpływ gospodarczy, bo skutkuje dużymi opłatami za eksport towarów.
Nie jestem dobry w przekazywaniu takich rzeczy i ładnym ich opisywaniu, zwłaszcza że nie pamiętam, żebym kiedykolwiek wcześniej słyszał o tym co się dokładniej działo w Ameryce Południowej. Nie kojarzę, żeby ten temat był poruszany na lekcjach historii, ale jest ciekawy i warto chociaż trochę o nim poczytać.
Bardzo polecam odwiedzić Casa de la Libertad, ale koniecznie z przewodnikiem, którego będzie się w stanie zrozumieć, tak żeby bariera językowa nie przeszkodziła w przyswojeniu sobie historii, którą niesie muzeum.
Wieczorem poszliśmy na ściankę, ale zdecydowanie nie sprostała naszym oczekiwaniom. Spodziewaliśmy się co najmniej spray walla, ale niestety. Ceny europejskie (prawie 30 PLN) za wstęp, a chwytów było bardzo mało, więc nie zdecydowaliśmy się na trening tam.