Spacer po selvie
3 marca
Śniadanie o 7 a później idziemy na spacer po dżungli. Las jest stosunkowo rzadki, ściółka jest bardzo gruba i człowiek zapada się troszkę w liściach, ale po za tym las jak las 🫣 Nie ma zwierzątek, bo jest pora deszczowa, więc nie ma za dużo owoców, którymi się zywią. Po drodze przewodnik pokazuje nam lianę, z której po przecięciu płynie woda pitna. Drewno ma strukturę gąbki, lekko maziowatej po dotknięciu. Kolejna roślina to drzewo, z którego po przecięciu płynie mleko, z którego można zrobić świeczki i które jest też dobre na biegunkę. Ostatnie ciekawe drzewo, to z łatwopalną żywicą (zachowuje się jak podpałka do grilla), którą zbieramy żeby przyspieszyć rozpalanie ognia w kolejnych dniach.
Po powrocie gotujemy obiad i ruszamy na ryby. Mamy lepszą przynętę, bo z samego rana przewodnik złowił jedną rybkę na banana. Tym razem poszło nam dużo lepiej. Udało się złowić 8 ryb, z czego dwie zużyte na kolejne przynęty. Dzięki kilku protipom i obserwacjom udało mi się złowić dwie z nich - catfisha (coś z rodziny sumowatych) i piranię. Mimo tych sukcesów stwierdzam, że to jest nudne. Tyle czasu siedzi się na łódce i nic się nie dzieje. Nie dziwi mnie niska popularność rybołóstwa rzecznego, a już nigdy chyba nie zrozumiem łowienia dla sportu, żeby później wypuścić rybę 🙈 Mam taką refleksję, że łowienie to trochę jak łapanie stopa, tylko że łapie się ryby a nie samochody i czasem ktoś Ci ukradnie palec bez podwożenia 😀
Po powrocie przewodnik ugotował zupę rybną z bananami, czyli tradycyjne danie amazonńskiej kuchni. Nawet spoko, ale kiedy przełknąłem ostatni kęs, poczułem że wbiła mi się ość, i to jeszcze tak chamsko gdzieś za językiem. Mimo sporej ilości prób i czasu spędzonego na próbie ekstrakcji, albo przełknięcia jej razem z innym jedzeniem poniosłem porażkę. Jedyne co udało się osiągnąć to odruchy wymiotne i mniej więcej zlokalizować, gdzie dokładnie się znajduje, ale niestety poza wszelkim zasięgiem. Z racji braku lepszych opcji poszedłem do spania (jak wszyscy) i udało się zasnąć. Z ością jest taka sprawa, że czasem jest spoko, czasem czuje tępy ból jakby zapalania gardła, a czasem mnie kłuję, zależy jak sie ułoży. Jak nie przełykam to jest ok, ale niestety trzeba jeść, pić i czasem połknąć ślinę 🫣