Rozbity telefon
18 grudnia
Dzisiaj się podzieliliśmy, dwie osoby pojechały na zakupy do Bariloche, a ja z pozostałą trójką poszliśmy na wielowyciąg. Niedługo po wysiadce z łódki, kopnąłem w jakiś wystający korzeń i cały dzień bolał mnie mały palec u stopy. Zwiastun tego jak będą wyglądały kolejne dni.
Wspinaliśmy się w trójkę na dwuwyciągu zaczynającym się rysą za 7a. Szedłem jako drugi, ale na prowadzenie. Jakby to powiedział Lech Roch Pawlak - na rowerze samochodem 🎶 Wyciąg miał 25 metrów rysy, a raczej przerysy, z chwytami po bokach, gdzie na początku szedłem trochę dilfrem z kolankami, a później zacząłem bardziej trzymać się rysy, co z jednej strony pozwalało podrestować, a z drugiej zajmowało sporo czasu i kosztowało skórę z kolana. Na dwie wpinki przed końcem już byłem wykończony i miałem problemy żeby się wpiąć. Ostatnie metry to głównie siła woli i konwersja skóry na więcej czasu spędzonego bez lotu. Nie wiem jak, ale udało się dojść do samego końca. Ostatnie ruchy były najgorsze, bo wiedziałem że ledwo trzymam. Udało mi się wejść do dobrego, chociaż bolesnego resta, ale problem był taki, że trzeba było z niego wyjść żeby się wpiąć do stanu. Mało to było przyjemne, bo wymagało wyjścia z rysy w przewieszeniu, gdzie nie za bardzo widziałem stopnie, a chwyty też nie były klamami po łokieć, ale intuicyjnie udało się trochę przyklinować w rysie, a później przewinąć i wpiąć 😻 Byłem tak zmęczony, że nie miałem siły używać HMSa. Z góry zobaczyłem, że droga dosyć mocno się przewiesza, co jeszcze bardziej wzmocniło moją radość.
Drugi wyciąg szedłem jako ostatni na drugiego. Był za 6b+ i na nim nie trzeba już było walczyć o życie. Na szczycie napiliśmy się wody, zrobiliśmy zdjęcia i zamotaliśmy zjazd. Jechałem jako ostatni. Posprzątałem stan i zacząłem zjazd. Po około 15 metrach, poczułem i zobaczyłem jak telefon wysunął mi się z nerki i lotem swobodnym poszybował w kierunku ziemi. “Fuck”. Po osiągnięciu gruntu, odbił się i case poleciał w jedną stronę, a reszta telefonu w drugą. Nieszczególnie mogłem przyspieszyć zjazd, ale kiedy już skończyłem, poszedłem zobaczyć w jakim jest stanie i tylna szybka jest strzaskana, przednia jest nienaruszona. Kiedy zdjąłem tylną szybkę, telefon wygląda prawie jak nowy, z tym że nie daje oznak życia, Niewiele z tym mogę zrobić, więc staram się o tym nie myśleć, ale z tyłu głowy jest wiele pytań odnośnie najbliższej przyszłości. Mam drugi telefon, który zostawiłem w hostelu, ale jest stary i nie wiem na ile będzie przydatny w dłuższej perspektywie.
Wieczorem upiekliśmy pizzę. Już przestałem się bronić przed jedzeniem z ekipą 😅 Troszkę też spróbowałem wejść na slacka, ale jest dosyć wysoki i albo się boję wstać, albo wymaga dosyć dużo siły, kiedy chcę wejść na niego na środku.
19 grudnia
Kolejnego dnia zaplanowałem sobie resta i slacka, Ogólnie utrata telefonu zaczęła mi mocno wchodzić w głowę i planuję wcześniejszy powrót do Bariloche żeby to ogarnąć. Wstałem rano, zjadłem śniadanie i poszedłem spać dalej. Byłem strasznie przybity i już nawet płakać nie miałem siły. Kiedy obudziłem się koło 11, czułem się trochę lepiej i idąc do refugio spotkałem ekipę, która właśnie się zbierała. Rzutem na taśmę dołączyłem. Szybko spakowałem wszystko na dzień wspinaczkowy i restowy (rzeczy do kąpieli, kindle) i pojechaliśmy na sektor bez przekraczania rzeki. Zajęło nam sporo czasu zanim znaleźliśmy sektor którego szukaliśmy, W międzyczasie była przerwa na punkt widokowy, fotki i obiad. I na ostatnie wspinanie w Valle Encantado wstawiłem się w 6b+ i 7b. 7b w stylu dziurki w dużym przewieszeniu wydaje się dla mnie jak na razie niemożliwe, ale czuję że byłyby fajnym projektem. Po powrocie ugotowałem swoje jedzenia, później zjadłam od ludzi w refugio i na koniec od ekipy. Ogólnie to się objadłem i piwo i fernet już nie wchodziły 😀
20 grudnia
Kolejny dzień to powrót ekipy do domu, a ja zaplanowałam powrót stopem do Bariloche, żeby móc się zająć moim telefonem. Tym razem zajęło dwie godziny, żeby dostać się do Diana Huapi i kolejne pół, żeby dojechać do Bariloche. Nie powiem, bez telefonu i muzyki jest to bardzo nudny sposób transportu, ale mam nadzieję, że sprawa z telefonem jakoś się rozwiąże.
Po dotarciu do mojego hostelu i odebraniu rzeczy, zacząłem ogarniać na jakim etapie jest mój telefon. Udało się odzyskać dostęp do poczty i zainstalować apkę jednego banku. Nie obyło się bez telefonu do Polski, który ostatecznie kosztował mnie 55 zł 😦 W zasadzie to oprócz utraty kontaktów i zdjęć z Valle Encantado prawie nic się nie stało. Prawie, bo niestety nie mogę się uwierzytelnić do Revoluta, więc ani nie doładuje konta, ani nie sprawdzę ile pieniędzy jeszcze mi zostało na koncie, ani nie mogę użyć kart wirtualnych, najprawdopodobniej żadnych, bo nie zweryfikuję płatności przez apkę. Na szczęście mam swoją kartę z innego banku i w połączeniu z Western Union mogę wypłacić gotówkę, a w razie czego mogę zapłacić też przez internet, chociaż wolałbym uniknąć dodatkowego przewalutowania.
W sprawie Revoluta napisałem do banku, a telefon odniosłem do serwisu na diagnostykę. Zobaczymy czy jest do odratowania i ile będzie kosztować. W najgorszym wypadku czeka mnie życie ze starym telefonem przez około 2 tygodnie zanim nie dojadę do Chile, w którym elektronika jest dużo tańsza i bliższa cenom europejskim. Raczej ciężkie tygodnie, bo telefon ma 6 lat, wszystko działa bardzo wolno, a internet przez sieć komórkową wydaję się nie działać wcale.
21 grudnia
Poranek spędziłem na kontakcie z supportem revoluta i próbą rozwiązania mojego problemu. Po około dwóch godzinach instalowania starszych wersji, które albo się nie włączały, albo były tak stare że nie wspierały uwierzytelnienia w ogóle, zainstalowałem najnowszą wersję. Chciałem zrobić screena błędu, ale oczywiście ze względu na politykę bezpieczeństwa nie było takiej możliwości. Zacząłem więc grzebać w opcjach programisty, w sumie szukałem opcji na wyłączenie tych polityk. Powłączałem jakieś wykresy zużycia CPU i zobaczyłem opcję na minimalną szerokość DP, więc stwierdziłem, a co tam, poeksperymentujmy. Zmieniłem z 360 na 480. Od razu telefon wyglądał bardziej nowocześnie, więcej rzeczy mieściło się na ekranie. Przeszedłem do apki revoluta i tym razem uwierzytelnienie przeszło. Później cofnąłem ustawienia do poprzedniej wersji i wszystko dalej działało jak powinno 😍
Poszedłem podładować telefon i w sumie, coś mi tam świtało, że dostałem jakieś smsy o tym żeby doładować konto. I okazało się, że minął czas mojego pakietu na internet, więc korzystając z nowo odzyskanego revoluta doładowałem konto i mam teraz wszystkie aplikacje potrzebne do życia. Działają dwieście razy wolniej i żrą baterię jak głupie, ale przynajmniej mogę w miarę normalnie funkcjonować.
Poszedłem też na spacer nad molo, a kiedy wróciłem wieczorem do pokoju, dostałem zaproszenie od współlokatorów, którzy przyjechali dzień wcześniej, do escape roomu. Miałem całe 10 minut na decyzję i ogarnięcie się, ale bez zastanowienia dołączyłem ❤️
Escape room był w tematyce schroniska górskiego i miał dużo zagadek. Był to mój trzeci escape room i nie wydaje mi się, żeby był jakoś szczególnie trudy, ale było bardzo fajnie. Był też mały wypadek, w całym chaosie, zamieszaniu i wszystko szybko szybko, zderzyłem się z Francisco w drzwiach, przy czym był uzbrojony solidny kawałek drewna 🙈. Uderzenie było całkiem mocne, dostałem w prawą brew. Obmacałem sobie to miejsce czy przypadkiem nie mam czegoś złamanego i wszystko wydawało się być na swoim miejscu, ale dosyć mocno krwawiło, więc musiałem zrobić szybką przerwę na opatrunek. Udało nam się wyjść 10 minut przed końcem i wykorzystaliśmy obydwie dostępne podpowiedzi.
- Pamiętnik
- Argentyna
- Patagonia
- Namiot
- Valle Encantado
- Wspinanie
- Wielowyciąg
- Tranzyt
- Bariloche
- Aktywność
- Autostop