Los Coihues
29 grudnia
Dzisiaj znowu się nigdzie nie ruszam, w mieście lampa że nie mogłem zasnąć a na dodatek weekend i jak się obudziłem o 5 rano to wciąż słyszałem muzykę za oknem. Dzisiejszy dzień to rest, poszedłem na miasto, poczytałem książkę, zrobiłem zakupy, ugotowałem obiad. Jak gotowałem obiad to zgadałem się z Brazylijką, która się ze mnie śmiała, że widać że z Europy, bo skupiam się na gotowaniu i nie szukam interakcji z ludźmi. Wieczorem poszliśmy na piwo, a w nocy znowu nie mogłem zasnąć
30 grudnia
Tranzyt do Bariloche, oddanie rzeczy do pralni. Spałem w tym samym hostelu co ostatnio (ostatnie dostępne miejsce). O pierwszej w nocy, pracownik hostelu wszedł do pokoju i obudził wszystkich, bo okazało się, że śpi tutaj ktoś z innego pokoju. Pytał o dwie dziewczyny, które miały tu miejsce i kiedy podałem mu swoje dane, poszedł na dół sprawdzić w systemie. Wrócił po kilku minutach i okazało się, że dostałem klucz do złego pokoju i muszę się przenieść. O 1 w nocy, także ta noc także nie została zaliczona do odsypiania.
31 grudnia
Nie chcę spędzać sylwestra i nowego roku w mieście, więc przenoszę się na kemping pół godziny jazdy collectivo od centrum. Rozstawiam swój namiot i idę na treking. Plan jest taki żeby spędzić północ na szlaki. Próbowałem 2 lata temu na Babiej, ale było za zimno i po wejściu na szczyt stwierdziłem, że nie ma sensu czekać na północ. Tu jest ciepło, więc nie powinno być problemu z czekaniem. Szlak to jakieś 15 km z kempingu. Celem jest Frey, czyli miejsce gdzie jest super wspinanie, ale już się pogodziłem z tym, że to nie ten pobyt.
Jeszcze przed samym wyjściem poszedłem coś zjeść i kupić cokolwiek na drogę. Skończyłem z paczką drożdżówek i tonikiem 😅
Przy wejściu do parku okazało się, że trek trzeba zarejestrować, co zajęło mi jakąś godzinę z moim telefonem. No ale dobra, udało się i można iść, była 14:30. Najpierw podszedłem na punkt widokowy na jeziorko, a później już mój szlak 🤗 Szedłem i czułem poprzedni tydzień w nogach i brak snu ostatnich dni.
Po dojściu do schroniska, okazało się, że pizga złem, a ja padam z nóg, więc zarzuciłem pierwotne plany i szybko zdecydowałem się na powrót do spania. Zagadałem jeszcze do wspinaczy, bo w sumie doszedłem do wniosku, że chciałbym się tu powspinać i że jestem gotowy tu wrócić ze szpejem i jedzeniem.
Zrobiłem jeszcze research w refugio i dowiedziałem się na jakich zasadach działa kemping - są limity i trzeba zarejestrować się na stronie. Wracając przeklikałem stronę i okazało się, że nie ma miejsc na najbliższe dni, więc podjąłem decyzje o powrocie do Puerto Montt. Około 22 wróciłem do namiotu i zobaczyłem czwórkę, która była rozbita niedaleko mnie. Mówili w dziwnym języku i mieli kask, więc podszedłem i zagadałem skąd są. Okazało się, że z Brazylii i pogadałem z nimi po angielsku i hiszpańsku 🤗