Łódka do Iquitos
26 lutego
Około 7 rano zatrzymujemy się i kierowca mówi coś o ciężarówce z bananami, która się przewróciła. Wysiadamy z busa i okazuje się, że droga jest zablokowana, bo wspomniana ciężarówka opiera się bokiem o autobus i nie ma jak przejechać. Po około godzinie debat, pojawiła się koparka i przy pomocy łańcuchów zaczęła trochę pionizować ciężarówkę, która ostatecznie była w stanie przejechać 😅
Wszystko działo się w okolicy wodospadu i ludzie robili sobie zdjęcia czekając na rozwój wypadków.
Później już bez przeszkód dotarliśmy do miasta i tak oczywiście od razu ktoś nas zaczepił na dworcu i pomógł zorganizować hamak, moskitiere, jedzenie i jeszcze inne drobne rzeczy potrzebne żeby się zaokrętować. Łódka odpływa dzisiaj albo za dwa dni, więc zdecydowaliśmy się dzisiaj, ale przez to mieliśmy tylko półtorej godziny na załatwienie wszystkich rzeczy. Ziomek wziął 100, a że nie było mnie przy wręczaniu pieniędzy to nawet nie mogłem się kłócić. Myślę, że usługa była warta 50 SOL.
Zaokrętowaliśmy się, rozwiesiliśmy hamaki i zjedliśmy obiad (kupiony wcześniej na wynos). Później trochę ogarnęliśmy nasz mały burdel i płyniemy sobie powolutku 😀
Już po 16, więc pierwszy dzień upłynął na obserwacji i zaprzyjaźnianiu się z hamakiem. Nigdy nie spałem w hamaku i jestem ciekaw czy uda się jakoś poukładać i nie połamać 🤭
Jak wygląda barka? W sumie składa się z trzech poziomów. Do maszynowni nie wchodziłem, więc realnie są dwa. Na pierwszym znajduje się większość ludzi, hamak na hamaku i podczas wchodzenia ciężko się było przecisnąć między sznurkami. Na końcu pierwszego poziomu znajduje się też sklepik, kuchnia okrętowa i trzy toalety z prysznicami. Woda jest brana z rzeki, więc jest koloru rozwodnionej czekolady i jakoś ciężko mi jej zaufać 🙈
Na górny pokład wiodą schodki i tutaj jest druga część “mieszkalna”, gdzie się rozwiesiliśmy z naszymi hamakami. Jest wielkości pomieszczeń niemieszkalnych dolnego poziomu, więc niezbyt duża. Pozostały fragment górnego pokładu to część cargo. Jakieś materace, dwa tuk tuki i pełno skrzynek z nieznaną zawartością.
Kiedy zaczęło się robić ciemno, zaczęły spadać do mojego śpiwora jakieś chrząszcze. Nie dużo, ale irytujące. Na szczęście po kilkunastu minutach przestały. Nie rozkładamy moskitier, bo na łódce nie ma komarów ani żadnych owadów (jak widać). Jesteśmy cały czas w ruchu (jakieś 30km/h) i nie ma takiej potrzeby.
27 lutego
Rano podszedł jakiś ziomek i coś pogadaliśmy. Jest przewodnikiem w Iquitos i mam wrażenie, że szukał klientów. Jedyna osoba z którą rozmawiałem, bo jestem w trybie lekkiego zawieszenia. Cały dzień spędzam na hamaku, nie chce mi się wstać żeby robić zdjęcia, głównie czytam książkę, gram albo przeglądam telefon.
Jak wygląda sam rejs? Płyniemy sobie szeroką rzeką, po obydwu stronach krajobraz jest stały, i albo są to drzewa, albo jakieś wielkie trzciny wielkości statku. Raz na jakiś (dłuższy) czas widzimy wioski, gdzie łódka jest jedyną opcją transportu. Do dużej części z nich podpływamy, jako że ludzie wysiadają, albo mamy jakieś przesyłki do nich - statek cargo w końcu. Przy każdej wiosce są długie wąskie łodzie, które czasem też mijamy na rzece. I tak to się żyje na tej rzece. Zazwyczaj całe wioski wychodzą na nadbrzeże i czekają na nas. Fajnie byłoby się kiedyś w takiej zatrzymać na kilka dni i zobaczyć jak wygląda tam życie.
Na statku jest strasznie głośno, bo maszynownia jest cały czas otwarta, a łódka jest metalowa. Niezbyt przyjemnie korzysta się z toalety, kiedy całe ciało wibruje, ale nie ma innej opcji. Ciężko rozmawiać i w sumie leżenie na hamaku, książka, muzyka, czasem jakiś spacer po pokładzie to jedyne co można sensownie robić.
O ile wczoraj nie było żadnych posiłków to dzisiaj już normalnie. Na śniadanie dwie słodkie bułeczki i mleko owsiane. Na obiad ryż ze smażonymi warzywami, głównie kapustą i cebulą, do tego kawałeczek kurczaka, a ja sobie jeszcze dorzuciłem tuńczyka z puszki. Na deser zjedliśmy mango kupione przed rejsem. Kolacja to zupa (coś jak krupnik) z kawałkiem kurczaka do którego dorzuciłem sobie chleb tostowy, a po wszystkim zjadłem jedno awokado (giganta). W międzyczasie uzupełniałem dietę bananami 😅
Zrobiłem sobie dzisiaj zdjęcie zachodu słońca i fajnie wyszło, bo tryb nocny zrobił rozmycie 🫢
28 lutego
Wstałem gdzieś w okolicy wschodu słońca i zrobiłem sobie zdjęcie. Zawsze to jakaś dodatkowa pamiątka 😀
Zacząłem spisywać ostatnie dni na bloga i chwilę później dostałem kubek, a to oznacza śniadanie. Było dokładnie tak samo jak wczoraj, mleko owsiane i maślane bułeczki, chociaż dzisiaj tylko jeden kubek bez dolewki 🥺
Obiad też dokładnie taki sam, a kolacji nie doczekaliśmy, bo po 17 dopłynęliśmy do Iquitos.
Odebrał nas przewodnik, z którym mamy iść do dżungli. Zameldowaliśmy się w hostelu, ustaliliśmy szczegóły wycieczki (5 dni za 1200 SOL - coś mi się wydaje, że sporo przepłacone, ale zobaczymy jakie będzie doświadczenie). Poszliśmy zjeść, wypłacić pieniądze z bankomatu i tyle. Jutro o 7 zaczynamy przygodę 😁