Druga część pobytu w Jujuy
23 października
Dzisiaj w planie, tak dla odmiany, było wspinanie. Luis podrzucił nas do miasta i pokazał nam miejsce, skąd odjeżdżają współdzielone samochody. Opisałbym to jako coś pomiędzy busem a taksówką. Samochody odjeżdżają z konkretnych miejsc i czekają, aż uzbiera się wystarczająca liczba osób, zazwyczaj cztery. Kosztują więcej niż busy, ale mniej niż taksówki i wydają się bardzo dobrze funkcjonować w tutejszych realiach.
Z jedną przesiadką dostaliśmy się do naszej docelowej miejscowości, zjedliśmy obiad, co nie jest takie proste, bo w Argentynie, jak knajpy zamykają się o 13, to otwierają dopiero o 18 albo nawet później - chory kraj pod tym względem. Później zgodnie z wytycznymi od znajomego poszliśmy szukać skałki. Łatwo ją było znaleźć, chociaż później się okazało, że trafiliśmy pod inną 😃. Podejście wymagało przekroczenia rzeki, ale po wczorajszym kanioningu nie stanowiło najmniejszego problemu.
Po wspinaniu wróciliśmy do miasta i w końcu udało się kupić kartę Sube. Jest to karta działająca na terenie całej Argentyny (z nielicznymi wyjątkami), która pozwala na korzystanie z komunikacji miejskiej. Doładowuje się ją przez internet (chociaż jest problem z założeniem konta, jak nie ma się argentyńskiego dowodu osobistego), albo w kioskach (co wiąże się z dodatkową opłatą (10%). Doładowaliśmy naszą kartę za 6 tysięcy, tak żeby nam wystarczyło na dzisiaj i jutro i mam nadzieję, że w Cordobie uda się podejść do punktu i zarejestrować konto przy użyciu paszportu.
W międzyczasie udało się ogarnąć transport do Cordoby. Ciekawe czy wszystko pójdzie zgodnie z planem 😅