Inka Muzeum
21 lutego
Rano oddałem rzeczy do prania, później kawiarnia i ogarnianie bloga, a jak się już odrobiłem to poszedłem do muzeum Inków. Wstęp 20 SOL, do tego przewodnik, którego nominalna cena to 10 SOL, ale nie mówi po angielsku. Mimo to zrozumiałem większość tego co mówił i naprawdę warto iść z przewodnikiem. Bez niego, muzeum to głównie ceramika, parę zdjęć, kilka makiet i map. Ostatecznie dałem mu 20 SOL, bo byłem zadowolony, a też zadawałem dużo pytań, więc się musiał trochę napracować 🤭
Ciekawsze rzeczy:
- czaszki i mumie
- makiety różnych stref klimatycznych (góry, doliny, dżungla)
- pokoje kolonialne (nie zrobiłem zdjęć sufitu)
- legendy o założeniu miasta
- makiety miast (Cusco i Choquequirao)
- do dzisiaj nieotwarte schowki kolonialne (jakoś nie chce mi się w to wierzyć)
- stroje i ubranka
- kamyki z Machu Picchu
Po muzeum poszedłem na market szukać świnki morskiej, ale skończyłem z prosiakiem na talerzu. Trochę drogo, bo 25 SOL, ale jakość mięsa wyśmienita. Delikatne, trochę tłuszczyku, coś jak golonko.
Później udałem się do muzeum czekolady, ale na warsztaty trzeba się zapisać więc tylko kupiłem czekoladę i zacząłem czytać plansze o procesie wytwórczym przed wejściem. Po pewnym czasie podszedł jakiś ziomek i chciał mi sprzedać zioło, eskalując do heroiny i kończąc typowym stwierdzeniem, że to tylko żart. Po kilku minutach podszedł kolejny i zacząłem z nim rozmawiać. Przedstawił się jako szaman i w sumie pogadaliśmy chwilę o Ayahuasce, San Pedro, Cusco i rynku substancji. Same interesujące tematy 😅
Później szybki wypad na ściankę i tam udało się porobić progres na kilku baldach. Jestem zadowolony, bo jest szansa że nie straciłem tak dużo formy podczas wyjazdu 🤗