Cusco - parada
15 lutego
Dzisiaj reścik i trochę zwiedzania. Zaraz po śniadaniu zabrałem się za pranie rzeczy, bo kończą mi się skarpetki, a nie mam w sumie nic więcej, więc bez sensu iść z tym do pralni. Ziomki z hostelu szli na pamiątki, ale zależało mi żeby ogarnąć te rzeczy przed treningiem na Salkantay, więc do nich nie dołączyłem.
Kiedy się tym zająłem, to poszedłem do kawiarni na ciastko i ogarnianie bloga, ale nie zauważyłem że nie ma gniazdek, więc nie udało się wszystkiego zrobić 🙄
Jak bateria była na wyczerpaniu, to wybrałem się do Inka Muzeum, ale po odbiciu się od drzwi, przeczytałem że w weekendy jest zamknięte, więc trzeba będzie tam wrócić innym razem.
Poszedłem w stronę marketu, żeby coś zjeść i akurat na rynku zaczynała się jakaś parada. Mnóstwo ludzi w tradycyjnych strojach szło i tańczyło do ludowej muzyki. Chwilę popatrzyłem, porobiłem zdjęcia idąc wzdłuż kolumny i po pewnym czasie odbiłem w stronę marketu.
To mój pierwszy raz na markecie w Cusco, ale od razu poczułem się jak w domu. Minąłem sekcję soczków, śniadaniową i znalazłem się w obiadowej. Dużo taniego jedzenia i ledwo dopchałem w siebie obiad, później obowiązkowy soczek i wróciłem do hostelu dokończyć bloga, a później od razu na ściankę. Chwilę przed, klepnąłem jeszcze trek na Salkantay i Machu Picchu za 1000 Sol.
Na ściance był mini meeting z okazji przekrętki, więc było dużo osób. Zrobiłem wszystkie baldy oprócz pięciu, ale może jeszcze wrócę się z nimi zmierzyć. W sumie spędziłem trzy godziny na ścianie, poznałem kilka nowych osób, powspinałem się, dobry dzień 😀
Kolację zjadłem w knajpie obok hostelu, a później spakowałem się na trekking. Wziąłem jedynie niezbędne minimum ubraniowe i śpiwór 😀