Copacabana
8 lutego
Dzień restowy na ogarnięcie życia. Spałem do późna, a później poszedłem coś zjeść i wymienić ostatnie dolary.
Potem ruszyłem pod odbiór ubranka które sobie wcześniej zamówiłem. Wygląda spoko, wszystko się zgadza z wytycznymi 😅
Podszedłem sobie jeszcze na market wiedźm, gdzie między innymi można kupić martwe płody lam, zamówić jakieś zaklęcia czy magiczne przedmioty.
Zauważyłem knajpę z ramenem, ale po kilku minutach okazało się, że mają jakieś problemy z gazem na kuchnii, więc poszedłem szukać jedzenia dalej. Akurat wylądowałem na ulicy barberów, więc obciąłem się korzystając z okazji. Ogarniał mnie jakiś młody chłopak i widzę drobne niedociągnięcia, nie wszystko udało się wyłapać od razu 😒
Pomyślałem, że może ramenownia już działa normalnie i miałem szczęście, więc zamówiłem sobie zupkę i najlepszy z soków - z marakuji 😋
Na wieczór umówiłem się na wyjście do baru i ewentualnie kluby. Nie mam w sumie zdjęć, ale fajnie było potańczyć, chociaż bardzo dziwne uczucie, kiedy wszyscy są niżsi ode mnie 🫣 I kiedy nie zna się właściwie żadnej piosenki, a wszyscy śpiewają. Mimo to potrzebny i miło spędzony czas 😊
9 lutego
Dzisiaj umówiłem się na wycieczkę niespodziankę 🤷♂️ Trochę mi się opóźniło przez wczorajszą imprezę i na dodatek okazało się, że powinienem wziąć inne Teleférico niż myślałem, ale się udało. Dzień był raczej chillowy: basen, sauna, później obiadek w meksykańskiej saunie, reścik nad stawem i powrót do miasta. Większość na terenie pola golfowego w dzielnicy bogaczy, za co zapłaciłem dokładnie 0 (nie licząc jedzonka) 🤭
10 lutego
Dzisiaj pakowanie z samego rana. Przez to, że mam nowy polarek stwierdziłem, że wyrzucę linę na zewnątrz torby i bardzo fajnie się teraz wszystko pakuje. Niestety zapomniałem zabrać z suszarki kąpielówek i ręcznika, a zauważyłem to jak już wyjechałem z La Paz 😢 A bardzo lubiłem moje kąpielówki (kupione bodajże na Sri Lance).
W każdym razie, podjechałem taksówką na dworzec (cementario), kupiłem bilet i poszedłem na pożegnalny soczek 😋 Później 3h w busie, z przerwą na prom, gdzie można było wysiąść z busa i przepłynąć inna łódką niż bus 😀
W Copacabanie zameldowałem się w hostelu, poszedłem na obiad (rybka 😋), a później na spacer. Najpierw na punkt widokowy na górze Kalwaria.
Później trochę ogarniania biletów. Kupiłem bilet do Cusco przez internet (270 BOB). Z jakiegoś powodu ziomek w punkcie turystycznym chciał 400 i mówił że przez neta się nie da 🤷♂️ Kupiłem też od razu łódkę na kolejny dzień na wyspę.
Później spacer na górkę z drugiej strony miasta, gdzie podobno jest jakieś obserwatorium, a na pewno było świętym miejscem dla Inków 😀
Po zachodzie słońca powrót do miasta, obczajka skąd odjeżdżają busy do Perú i kolacja.