Cartagena
30 marca
Dzisiaj nie ma prądu w mojej dzielnicy i jakoś tak wyszło, że wstałem z łóżka dopiero o 12. Chyba dotarła do mnie podróż nocnym autobusem i wczorajszy maraton podróżniczy. Poszedłem na obiad, a później poszlajać się po mieście.
Byłem w muzeum inkwizycji i w sumie nie chciało mi się jakoś szczególnie przykładać do czytania hiszpańskich opisów, zwłaszcza jak już opuściłem część inkwizycyjną, a przeniosłem się do historycznej. Mimo to całkiem ciekawe i straszne jednocześnie. Aktualnie czytam “trylogię husycką”, więc akuratnie tematyka się trochę pokrywa.
Po muzeum poszedłem w kierunku plaży Boca Grande, tam posiedziałem ze dwie godziny, dałem się zescamować na masaż. I o ile na masaż nie aż tak bardzo, to zawsze coś się znajdzie co można wcisnąć, jak na przykład obcinanie paznokci. W dodatku jeszcze chujowo ogarnięte 🙄
Jak leżałem na plaży to zgarnąłem kontakt do jakiejś agencji wycieczkowej i w sumie to stwierdziłem, że w ostatni dzień przed lotem fajnie byłoby sobie popłynąć po jakichś wyspach, zobaczyć więcej klimatu karaibów. Po plaży poszedłem do Maca i tam sfinalizowałem wycieczkę - 5 islas. Pogadałem chwilę z ludźmi z sąsiedniego stolika i zjadłem swoją kanapkę 😅
Jak wracałam to akurat był środek takiego cudownego zachodu słońca. Całe niebo w intensywnej czerwieni 😍 Nie złapało mnie w dobrym insta spocie, więc mam tylko zdjęcia z dźwigami 😅
Po powrocie do hostelu spakowałem się, a później długo nie mogłem zasnąć. Nie wiem czy to stres powrotem, czy wycieczką 🫣