Bariloche
13 października
Kolejny dzień tranzytowy. Rano pakowanie, ale tym razem pod kątem lotu, więc staraliśmy się w miarę zrównoważyć wagę bagażu. Później uber na lotnisko i lotnisko. Na lotnisku okazało się, że bagaże się nie sumują i musieliśmy dorównać moja torbę do ok. 20kg, ale poszło sprawnie, wystarczyło przerzucić saszetkę z ciuchami 🎉
Później lot, odebranie bagażu, transport do hostelu w Bariloche i wyjście na kolacje. Miasto mocno przypomina Zakopane, dużo restauracji, sklepów z pamiątkami i ogólnie drogo. Jednym słowem witamy w Patagonii. Prawdopodobnie jedna z ostatnich kolacji na mieście w najbliższym czasie 🫢
27 października
Następnego dnia jechaliśmy na wspinanko z ziomkiem z Izraela poznanym w hostelu. W miarę sprawnie udało się znaleźć skałkę. Co prawda nie do końca tę której szukaliśmy, ale dowiedzieliśmy się o tym jak już się trochę powspinaliśmy. Pogoda była super, słoneczko, trochę wiatru, do tego piękne widoki na ośnieżone szczyty i jezioro. Pod skałkę dochodziło się przez las, który wywoływał we mnie uczucie bycia w domu. Miłe, spokojne uczucie 🤗
Po wspinaniu wróciliśmy do hostelu, ugotowaliśmy obiad i chwilę posiedzieliśmy przy piwie. To był dobry dzień 🥰